Sernik z jagodami

Jagodowych doświadczeń ciąg dalszy. Sernik wyglądał bardzo kusząco na zdjęciu w gazecie i chociaż nie bardzo wierzę w takie gazetowe przepisy( mam wrażenie że szukają zdjęć na Fotolii i do tego wróżą z fusów jakiś tam przepis) to tutaj moja teoria się nie sprawdza.Więc chylę czoła. Autora przepisu nie podali, bo mogłabym chylić tego czoła bardziej personalnie.Ale z dużym prawdopodobieństwem była to kobieta.



Jak zdobyć jagody już Wam mówiłam- powoli się kończą, sprawa się trochę utrudnia, ale u czarownic na murku w Tarnobrzegu jeszcze powinno się udać :)
Tych jagód potrzebujemy 30 dag, oraz:
1 kg mielonego twarogu (w wiaderku, ze sklepu, chyba że wolicie mielić sami, ale nie chce mi się w to wierzyć)
30 dag białej czekolady - trzy tabliczki! Szaleństwo!(możecie dać jedną tabliczkę ale wtedy trochę więcej cukru)
około 1/3 szklanki cukru
2 duże białka
czubata łyżka mąki ziemniaczanej
Spód sernika:
20 dag ciasteczek czekoladowych (nie miałam i dałam zwykłe petitki)
czubata łyżka kakao (kakała!)
7 łyżek masła ( nie wiem jak komuś udaje się odmierzyć masło łyżkami, dałam więc pół kostki)
5 dag gorzkiej czekolady -pół tabliczki
Dno tortownicy o średnicy ok. 24 cm wykładamy papierem do pieczenia.Ciasteczka rozgniatamy( można wsadzić je do worka foliowego i napieprzać w nie tluczkiem do kotletów, albo bezpośrenio walić nimi o blat, forma dowolna, przychodzą mi do głowy coraz ciekawsze opcje)
Do zmaltretowanych ciastek dodajemy rozpuszczone masło i czekoladę, kakao i mieszamy.Powstałą breją wykładamy dno i boki tortownicy i mocno dociskamy. Wkładamy do lodówki , zazdroszcząc że sami wejść tam nie możemy.Nagrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni (tu już bez zazdrości)
Jagody dokładnie płuczemy (wiecie o co chodzi - lisy...) i osuszamy na papierowych ręcznikach. Ser mieszamy z roztopioną białą czekoladą, pianą ubitą z białek(z cukrem) i z mąką ziemniaczaną. To wszystko wykładamy na schłodzony spód, na wierzch wysypujemy jagody.Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i od razu zmniejszamy temperaturę do 120 stopni. Pieczemy około 70 minut. Wyłączamy piekarnik i żeby nam sernik nie opadł przykrywamy folią, albo jeśli macie dużą żaroodporną pokrywkę to nawet lepiej by było. W  gazetowym przepisie kazali wyjąć go od razu, ale bałam się że opadnie, więc zbojkotowałam system. I słusznie bo nie opadł, więc Wam też tak radze. Schładzamy go potem w lodówce. No i cóż, dalej Wam nie powiem co zrobiłam, bo to nieprzyzwoite, a ja słynę ze swej grzeczności i taktu. Miłej niedzieli, towarzysze.













Komentarze

Kaś pisze…
boski sernik! piekłam podobny choć z borówkami (jagód już nie dostałam), pycha :)
Magda pisze…
To prawda, masakrator smaku:) Szkoda, że sezonowo:(

Popularne posty