Chlebek bananowy z orzechami laskowymi.
Rano miałam Wam napisać, że jest pięknie i dawno nie było takiej ciepłej i długiej jesieni, ale w międzyczasie się zesrało.Pada i piździ jak w kieleckim (ktoś z Kielc? ;)) Plusem tego jest fakt, że mam takie superowe buty z futerkiem.Minusem, że nie sposób w nich chodzić bez skarpetek :(
Mam dla Was coś, czego nie sposób chyba zepsuć. Więc jeśli Wasze poczucie kuchennej wartości lekko podupada- oto lekarstwo.Przepis od Cadaverii. Dziękuję!
240 g maki
150g cukru (można dać mniej)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka cynamonu
2 jajka, lekko rozmącone
110 g roztopionego i wystudzonego masła
3 duże, bardzo dojrzałe banany
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (może być bez)
W misce mieszamy wszystkie sypkie składniki.
W drugiej misce: banany rozdrabniamy,dorzucamy jajka, masło, wanilie, mieszamy.
Przekładamy mokre składniki do suchych drewnianą łyżką: nakładamy na środek kupki suchych składnikow i miesamy.Nie musi to być idealnie gładkie.
Smarujemy podłużną blache masłem, wysypujemy lekko maka. Pieczemy ok 55-60 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
Ja dodałam ok.100 g orzechów laskowych.Mogą być włoskie, ale akurat włoskie zeżarły mi mole. Chamy.
Smacznego!
Komentarze
Niemniej, u mnie też paskudnie, więc poczęstowałabym się takim chlebkiem na pociechę :)
Przepis jest znakomity - sądząc ze zdjęć, to wreszcie taki chlebek bananowy jaki mi się marzył, lekki i wilgotny, a nie gliniasty i mokry. Hura! Idzie na następny ogień jak uporam się z ostatnią w sezonie cukinią (nadal konsekwentnie je przerabiam, dziś tryumfalnie kończę).
Mole-chamy! Mnie na szczęście tego typu kataklizmy nie sięgają, ale o orzechy włoskie rozgrywa się w ogrodzie walka między trzema wiewiórkami, dwiema sójkami, jednym dzięciołem, psem, który orzechy mamle, rozgryza na pół i zostawia, i mną. Z psem do pewnego stopnia da się współpracować, bo przy grzebaniu w opadłych w liściach sprawdza się jak świnia truflowa. A wiewiórek mi szkoda, bo są zachwycające, więc niech tam - zbieram zapas, a reszta niech leży.
A Ty laskowe masz ze sklepu czy z krzaka? Udaje Ci się w ogóle skorzystać coś z jesieni? Spacery w futrzastych butach? Łowiectwo i zbieractwo?...
Te moje orzechy zjedzone przez mole-chamy były domowe, z ogrodu. Laskowe ze sklepu.
Rób chlebek, a ja zrobie ciasto dyniowe.Odkładam to w nieaskończoność!
Ąturaż jest na rodzinnym ranczu, nie na stałe, ale przypływ pozytywnego oddechu faktycznie zapewnia. Zresztą, w Krakowie też żyję niemal nad Wisłą, a nie w smrodzie, więc nie narzekam.
Na ciasto dyniowe ciągle jest czas, dynie tak szybko się nie skończą - ale rób, rób, pochwalimy się sobie nawzajem :)