Chrust





Piiiizga! Szaleje! Wmiata mnie w ziemie. To ma być zima? Dziadostwo jakieś a nie zima.Zima jest wtedy,kiedy zamiast ciapy, błotnej brei jest śnieg.Duży i puszysty. Nie ma wiatru, świeci słońce, ale nie topi śniegu ( może tak być? czy tylko marzę?), jest mrozu odpowiednio tyle, żeby nie zmarznąć, padają z nieba takie wielkie płatki w różnch kształtach i roztapiają się na ciepłym nosie. A przede wszystkim zima jest w grudniu. A nie teraz, nagle, jak już wiośnie nogi zaraz będzie widać. Zła na nią jestem i koniec.Zimo, wyzywam cię.
Gdybym jeszcze np. umiała uprawiać zimowe sporty. Narty, łyżwy,snowboardy, bobsleje(!)- tego typu sprawy.Nic z tych rzeczy, niestety. No, może sanki by w grę wchodziły, ale w pewnym wieku pewnych rzeczy się nie robi. Poza tym warunków nie ma. Także, drodzy moi- konkluzja tego wywodu brzmi następująco-do niczego nam ta zima niepotrzebna
Dobra, ponarzekałam se na pogodę, teraz można coś zjeść. Ten chrust się wpisuje w zimowe jedzenie- jest tłusty, słodki i poprawia humor. Co prawda tylko na chwilę, ale czasem dobre i to.
Podobno jest karnawał- nie wiem, nie tańczę, nie lubię dyskotek, wesel, domówek- potańcówek w samych skarpetkach na dywanie. Tańczę tylko jak nikt mnie nie widzi, i wierzcie mi, oszczędzam ludzkości tym samym wielu chwil radości :) Ale jeśli tańczycie, bawicie się w pląsie, to między jednym a drugim machnięciem nóżką, taki chruścik jest akurat.Na raz do gęby.Można co prawda cekinową kieckę uwalić w cukrze pudrze, ale albo się bawicie albo nie! Kto! nie ! skacze!ten! jest! drętwy!
No i tak.
Potrzebujemy niewiele
pół kilograma mąki
4 żółtka
3/4 szklanki kwaśnej śmietany
szczyptę soli
2 łyżki octu albo wódki (ja dałam wódkę, bo jakoś, zupełnie przypadkowo, nie wiem skąd- miałam w domu :) )
cukier puder
olej do smażenia
Z mąki, żółtek, śmietany i wódki zagniatamy ciasto. Na początku jest ono megamega twarde. Trzeba sie napracować żeby ulepić z niego kulę a potem ugniatać bardzo długo, aż zrobi się miękkie i elastyczne. Bardzo to długo trwa i jest dobre na triceps oraz biceps.I na pewno jakieś kalorie się spala robiąc to, więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.Lepimy z ciasta kule i tłuczemy w niego wałkiem.Mocno walimy, żeby pojawiły się pęcherzyki powietrza. Śmiało można walić ile sił. Jak już uda nam się doprowadzić ciasto do pożądanej konsystencji, schładzamy je przez chwilę w lodówce. Po wyjęciu stwierdzamy, że znowu jest twarde i tyle wysiłku na marne poszło! Przechodzimy nad tym faktem do porządku dziennego, bierzemy wałek i wałkujemy jak najcieniej potrafimy (biceps i triceps level drugi).Musi być cieniutkie. Kroimy na paski wzdłuż a potem w poprzek, tak, żeby powstały prostokąty. Bardzo dobrze się sprawdza w tym celu radełko, jeśli się posiada. W środku każdego prostokąta robimy nacięcie.Przewlekamy jedną część prostokąta przez dziurkę na drugą stronę. I mamy chrusta. I tak 130 razy :D Ale fun, mówie wam!
Rozgrzewamy olej- w garnku albo w głębokiej patelni i smazymy chrusty z obydwu stron. Wrzucone na gorący olej pęcznieją i przepoczwarzają się :) Miło się na to patrzy.Odkładamy na ręcznik papierowy żeby pozbawić ich nadmiaru oleju. Posypujemy cukrem pudrem.



Jak myślicie, czy mogę już rozebrać choinkę w pracy? Jak to długo ma tak stać? Kiedyś spłonę na inkwizycyjnym stosie, ale serio, pojęcia nie mam. Póki ten karnawał jest to chyba jeszcze choinka może być nie? W domu mam lampki, ale zostawiam na cały rok, bo są romantyczne :)

Komentarze

Anonimowy pisze…
narobila ochoty i pewnie tez usmaże .A choinka ma stac do gromnicznej (ustawowo) czyli do 2 lutego ,myśle że jak się wcześniej rozbierze to grzechu nie bedzie .

Popularne posty