Banany w cieście i historie o obcych ludziach




Kiedyś bardzo nie lubiłam jeździć tramwajami, a teraz nie jeżdżę prawie wcale i uwielbiam! No, może z wyjątkiem lata, bo wtedy okoliczności są niesprzyjające swobodnemu oddychaniu. Ile rzeczy można zobaczyć przy takiej okazji!Ludzie- każdy, dosłownie KAŻDY inny! Dziunie ,babunie, hipsterka, biznesmeni z aktówkami (może to akwizytorzy?), babcie zadymiary, wariatki, ludzie całkiem zwykli i panki z budowlanki :) Przekrój społeczny.Kocham się im przyglądać i bardzo prawdopodobne, że kiedyś ktoś mnie za to strzeli w ryj :)
 Kobiety w mojej rodzinie ( ja również) mają tendencje do wymyślania historii życia zupełnie nieznanych nam osób. "Patrz jaki pan idzie, fajny nie? Ciekawe gdzie on idzie, siatke ma, to może ze sklepu. Ciasto chyba kupił jakieś bo takie białe kwadratowe.Pewnie do kolegi w gości.Eeee, raczej do koleżanki, jakiejś starszej pani.A może. Aleee faaajnie, że tacy starsi a tak  się kochają, a on ciasto jej niesie."
No tak to mniej więcej wygląda. Cholera wie gdzi ten pan szedł i co niósł. Ale my mamy swoją teorię.
Historia sprzed kilku lat, ciepły basen na Węgrzech, zdrowotny jakiś, wszyscy ludzie pod ścianą zanurzeni w wodzie po szyje. Wśród nich Mama, Ciocia, ja i Aga (w rządku). Po przeciwległej stronie basenu na brzegu z nogami w wodzie siedzi chłop.Zwykły, nie zwracający uwagi niczym szczególnym chłop w majtkach.
-Patrzcie, a ten pan nie w wodzie
-No, tylko nogi ma...
- Ciekawe, może nie lubi takiej ciepłej wody?
-Albo nie może. Może chory jest na coś....
- Może na serce
- Taaak, pewnie sercowiec...taki czerwony na twarzy
-Matko boska! Żeby mu się coś nie stało!!Jak ta karetka tu dojedzie, na basen?

Także tego...
Jest to absolutnie niegroźna przypadłość,tych naszych opowieści osoby zainteresowane nawet się nie domyślają, tak sobie gadamy. I w takim tramwaju teź tak jadę i myślę o tych ludziach.Jestem ich normalnie ciekawa, ale w sposób na odległość.Fajne jest to, że tak bardzo nic o nich nie wiem.Macie też tak? Czy jadąc patrzycie tylko w ekran srajfona?

Ale do bananów przejdźmy.Słodkość. Kiedyś, bardzo dawno temu jadłam zajebiste banany w jakiejś (chińskiej chyba) knajpie w Gdańsku albo Gdyni. Powtarzałam je w domu wielokrotnie, potem przestałam i dziś pamiętam tylko, że do ciasta dodawało się chrupki kukurydziane. I tyle, więcej nic! Sieć na temat takiego ciasta milczy jak zaklęta, więc rozpoczęłam eksperyment. W chińskowschoniej książce znalazłam przepis na banany ale tam kazali dać mąkę ryżową, której nie miałam, zmieszałam więc ze sobą
3 łyżki mąki kukurydzianej
dwie garści chrupków (chrupek czy chrupków?) kukurydzianych, wcześniej pokruszonych
pół łyżeczki proszku do pieczenia
łyżkę miodu
łyżeczkę cynamonu
dolałam tyle wody, żeby wciąż było gęste i maczałam w tym cieście kawałki bananów.A potem smażyłam na gorącym oleju. Po wyjęciu z oleju obtaczałam w brązowym cukrze i to jest najfajniejszy czad! Robi sie na nich taka zajebista chrupiąca skorupka, a w środku banan jest miękki i...bananowy :)
Najlepsze jest jak jest jeszcze ciepłe, bo potem traci trochę na uroku :)








A ci panowie w białych gajerach i ich choreoraficzny układ na pewno poprawią Wam humor, jeśli banany nie wystarczą. Sexy boys ;)







Komentarze

Anonimowy pisze…
Wniosek z tego że w kuchni należy eksperymentować .Chociaz znam to dopisywanie historii to i tak uśmiałam sie do łez (jeszcze sie śmieje ) iz tego gościa co jechał do tej starszej pani i z slynnego juz basenu . A tam jeszcze bylo : o Boże a jak tu karetka dojedzie .Uściski dla banana .
Magda pisze…
Faktycznie, było o karetce :D O mój boże, to choroba może?
Anonimowy pisze…
Tobie też polecam wypad w góry
Takie np Zakopane
Piękne
Szczególnie nocą

Popularne posty