Hummus



Mam ogromnie dużo pracy, w związku z tym, że jestem chwilowo bez pracy (swojej właściwej) Nie mam prawie czasu jeść, wyobrażacie sobie coś takiego? O gotowaniu nie wspominając. Smutek.  Z fryzjerką umawiam się od trzech tygodni. Praca(której jakby nie mam) blokuje mi samorozwój, gdyż nie mam czasu na pianino i jest to wkurwiające jak żadnego roku. Piszę posty na bloga w głowie na kiblu i zanim dolecę do kompa, połowę zapominam. Muszę robić minimum dwie rzeczy równocześnie- robię siku i czytam (chociaż te dwa zdania…) gadam przez telefon i mieszam zupe (jeśli kiedykolwiek urządzenie typu telefon wpadnie Wam do zupy lub kibla, włóżcie go na całą noc do suchego ryżu- wyzdrowieje), telewizji i filmów, tudzież seriali, ostatnio tylko słucham- odbieram ino fonię, bez wizji. Zdecydowanie, nie jest to moje ukochane slow life. Może, kiedyś, na emeryturze, za 40 lat… I żeby nie było, że narzekam- ja tylko informuję rzeczywistość ze nie spełnia moich oczekiwań J

Aż tu nagle, z nienacka jakaś chwila się znajduje. I wtedy w popłochu, kręcę się w kółko z podniecenia bo nie wiem od czego zacząć, a przez to kręcenie najwięcej czasu ucieka. Allleeeeee. Nadszedł czas. Zaległy hummus, obiecany wieki, wieki temu! Całe wieki minęły od tego obiecania, a wiąże się z pomysłem historia. Robiłam kitchen backstage imprezy pod hasłem Klub Podróżnika. Tak, szaleństwo, nie ma się czym specjalnie chwalić. Gościem Klubu podróżnika był pan Omar Faris-  jest Polakiem pochodzenia palestyńskiego- tak o sobie mówi, nie wnikam, chociaż oczywiście mam swoje zdanie na ten temat. Szalenie sympatyczny-Omar- ściskam Cię niniejszym, gdyż wierzę, że czytasz. Spotkanie z Omarem rozbiło się głównie o kwestie konfliktu  Izrael-Palestyna, ale dla mnie najważniejszy tam był stół, za widownią. Omar, który poza działalnością  pokojowo-polityczną, prowadzi piekarnię z tradycyjnym arabskim pieczywem przyniósł ze sobą oprócz małych chlebków drożdżowych(jak pita), okrągłe placki podobne do tortilli. Przyniósł też w wielkiej misie najzajebistszty hummus na świecie. Nie jadłam lepszego- był idealny- gładki jak marzenie, lekko kwaśny, czadowy. Przyniósł Salbei - ususzone w całości liście szałwi (Omar twierdzi że Salbei to nie szałwia, ale jako kulinarny detektyw  sprawdziłam- szałwia nasza zwykła, ni chuja ze nie)No i tę szałwię wrzucamy do mocnej, czarnej herbaty, liście opadają aromat zostaje Zdecydowanie nie jest to rzecz dla tych, którzy kiedykolwiek, mając problem z zębami płukali usta szałwią. Wtedy ten smak kojarzy się niefajnie. Ja, mimo że kłopoty z zębami mam i niech je szlag, bardzo lubię taką herbatę. Tak jakoś. I przyniósł Omar jeszcze rozsmarowany na małych plackach pita-zatar- pastę z tymianku, sumaka, sezamu i morskiej soli. Przyznaję, pierwszy raz szamałam, ale w ilościach potężnych, więc może się liczyć jakbym od dziecka to żarła. I słodkie, pełne orzeszków baklavy, i gniazdka z orzeszkami w karmelu .Miałam bardzo fajny job siedząc na zapleczu i wykładając te cuda dla ludzi. A dodatkowo zostałam pochwalona za idealną herbatę-„jak w domu Madżda, masz serce w środku kuchni” No kuuurwaaa, czego ja mogę więcej chcieć, w obliczu takiej prawdy? Cały miód z baklavy wlał się w moje wstydliwe serduszko.
No więc stąd właśnie pomysł, żeby hummus Wam zaprezentować, jeśli nie robiliście jeszcze.
Potrzeba Wam cieciorki-ciecierzycy suchej albo z puszki. Polecam raczej puszkową, świeżą trzeba długo, długo moczyć, a potem równie długo gotować.Nie każdy ma czas tudzież ochotę.
Tahini, pastę z sezamu- kupcie w sklepie, próbowałam robić sama, szalenie kurwa trudno z małych ziarenek wytłoczyć olej. Chyba, że macie kitchen aida-wtedy róbcie tahini sami.(Uwaga! Marzę o Kitchenaidzie, drogi,potencjalny sponsorze.Przesyłam ukłony oraz gorące buziaki)
Sok z jednej limonki
Czosnek, ile chcecie, ale nie przeginajcie- 3 ząbki to max
Sól, pieprz
Oliwa
Cieciorke miksujecie blenderem (jeśli z puszki to dwie puszki, jeśli kupiliście na wagę to dwie szklanki takiej już ugotowanej)dodajecie trzy łyżki tahini,oliwę, miksujecie znów.Wyciskacie sok z limonki, wrzucacie czosnek, miksujecie znów.I znów. I jeszcze.Niech będzie idealnie gładkie.Solicie, pieprzycie, dodajecie czili jeśli chcecie.Jeśli czujecie, że jest za gęste, dolewacie tahini.
Jecie.
Lubię hummus bo można jeść go tak, jak trzeba- łapami. Można oblizywać paluchy, używać rąk zgodnie z ich przeznaczeniem J Zróbcie sobie, na tę jesien, co piękna jest, ale wszyscy wiemy że tylko chwilowo. Dopóki błotem nie chlusta i złem z deszczem nie pizga. Będzie tak.Wszyscy musimy być na to gotowi.










Komentarze

Unknown pisze…
Suszona ciecierzyca jest zdrowsza od tej z puszki, a sposób na nią jest bardzo prosty :) Wystarczy szczypta sody oczyszczonej i ciecierzyca ugotowana jest w pół godziny. Podkreślam jednak wagę słowa szczypta :) kiedyś dałam płaską łyżeczkę i całość smakowała jak proszek do prania :) więc lepiej nie przesadzać :)
Magda pisze…
O widzisz. Ja się zasadniczo sody trochę boję, ale czego sie nie robi żeby zyskać trochę czasu!- Dzięki!
Anonimowy pisze…
A za sodą to trza ostrożnie ,jak sie da troszki wiecej to cieciorka robi sie brunatna jak kupa .A hummus ogolnie smakowicie wygląda ,nie jadlam wiec o smaku sie nie wypowiem.

Popularne posty