Pesto

Takie przysłowie wymyśliłam:
"proste jak pesto".
Najlepsze jest ze świeżej bazylii, ale są chwile w których nie uświadczysz, więc w ostatecznej ostateczności może byc taka z marketu w doniczce(hydroponiczna się nazywa ona-brzydko)Jej sporo, tej hydroponicznej to cała doniczka.
2 ząbki czosnku(chociaż tutaj mozecie w zasadzie szalec z ilością, jeśli lubicie)
oliwa z oliwek(2-3 łyżki), sól, pieprz i orzeszki piniowe-1 łyżeczka(dośc droga sprawa, wiec jako zamiennik pestki słonecznika też dają rade)
i parmezan(tu zamienników bym nie stosowała, ale jest taki ser nazywa sie przedziwnie-dziugas:) I on w ostatecznosci mógłby byc.Jakby bardzo było trzeba.
Zasadniczo pesto miażdży się w moździerzu (zdanie dla obcokrajowca na egzamin z wymowy), ale nie wymagajmy od siebie zbyt wiele, można blenderem.Wszystkie składniki wrzucamy i heja. Jeśli nie macie blendera, sprawa jest bardziej skomplikowana, bazylie drobno kroicie, parmezan  ścieracie, orzeszki i czosnek też miażdzycie, w każdym razie o chodzi o to żeby powstała z tego w miarę gładka masa.
Makaron gotujemy (najbardziej pasuje spaghetti albo penne, ale tą uwagę możecie pominąc, bo ja jestem w tej kwestii ortodoksem, wy nie musicie.Kluski możecie wybrac sami, taka będę łaskawa.O.)
Odcedzamy makaron, wsypujemy z powrotem do gara(możecie zostawic sobie trochę wody z gotowania makaronu, w ilości łyzki lub dwóch, sos wtedy łatwiej przytuli makaron(chociaż kto tu kogo przytula może byc  kwestią polemiki...:)
Pesto przekładamy do makaronu, mieszamy , mieszamy.I jemy.I już.
Można do pesto dodac tuńczyka w kawałkach, tak jak na zdjeciu.
Gódnajt.

Komentarze

Popularne posty