Sernik z brzoskwiniami




No słodziaki, placek mi się udał! Drżyjcie! To nie zdarza się co dzień! Nawet co tydzień się nie zdarza! W ogóle nie zdarza się, aż tu nagle!
Mówili panowie w radiu, że obudził się gdzieś w Polsce już pierwszy miś, oraz zaobserwowano jednego bociana w okolicach Białegostoku (zmarznie nieco kolega, ale jak się pospieszył to ma. Co nagle to po diable.)W każdym razie zdaniem panów z radia fakty powyższe wieszczą o nadejściu wiosny w trybie przyspieszonym.Ma pojawić się przed terminem, czyli przed 21 marca, co oznacza, że w moje urodziny już będzie! Wierzycie w to w ogóle? Swoją drogą, w XXI wieku, w dobie komputerów, super ekstra nowoczesnych stacji meteorologicznych napędzanych zapewne tajemniczą energią z kosmosu, spływającą z góry na dół zieloną strużką systemu zerojedynkowego  ciągle najbardziej pewnym dowodem na zmiany pór roku jest zachowanie zwierząt.Wróżymy z misia i borsuka. Do dupy se wsadźcie te komputery.Miś z bocianem wiedzą swoje.
Także tego, sernik się udał.
Znany jest to placek (mówicie placek czy ciasto?) w mojej rodzinie od dawna, robią go ciocie i kuzynki, więc długo uważałam, że ten temat jest już obstawiony, nie ma co się powtarzać. Ale podkusiło mnie. No i chyba słusznie, bo kawałek, który na zdjęciach widzicie, to ostatni ocalony.Last but not least.
Potrzebywujemy:
Ciasto:
1 kostka masła
4 łyżki cukru pudru(pukru cudru)
5 żółtek
pół łyżeczki proszku do pieczenia
3 szklanki zwykłej mąki
Cała reszta:
1 budyń waniliowy
1 kg twarogu zmielonego (w wiadereczku może być)
3 jajka
szklanka cukru
pół kostki masła
brzoskwinie w syropie- najlepiej dwie puszki, ja dałam jedną i jakoś tak maławo
Piana:
5 białek(zostaną z ciasta, bo do ciasta dajemy tylko żółtka)
pół szklanki cukru.
Robimy ciasto- masło, cukier, żółtka, proszek i mąkę lepimy w kulę. No tak to mniej więcej wygląda. Zawijamy w folię spożywczą i pakujemy do lodówki albo zamrażalnika (jak sie zrobi twarde, to łatwiej je potem zetrzeć na tarce, co uczynić należy)
Jak ciasto siedzi w lodówce ucieramy całe jajka z cukrem, dodajemy masło, mąkę i ser. Ser można stopniowo, żeby sie nam to wszystko nie zbryliło. (nieładne słowo).
Brzoskwioniom odlewamy wodę i kroimy każdą połówkę na dwie części. Z pozostałych białek i cukru ubijamy pianę.
Wyjmujemy ciasto z lodówki, kroimy na pół. Jedna część wraca do lodówki, a drugą ścieramy na tarce (grubej) na wyłożoną papierem blachę. I ten spód można na chwilę (10 minut) włożyć do piekarnika, żeby się podpiekł. Ja tego nie zrobiłam- ciasto na dole nie było surowe, ale jakieś takie białe. Także może lepiej podpiec, bo Wam potem powiedzą że co to ma być.
Zróbcie jak chcecie. Na spód podpieczony lub nie, wykładamy masę serową. Na masie układamy brzoskwinie jedną koło drugiej bliziutko.Na brzoskwinie wlewamy pianę.Na pianę ścieramy drugą część ciasta.
 I tyle, albo aż tyle. Pieczemy około godziny  w 180 stopniach. No dobry to placek (ciasto?), bo wiecie- ser biały jest przecież dietetyczny, cukru tam jest mało, a brzoskwinie to w końcu owoce, nie? Czyli zdrowe. Na zdrowie.



Dobra, to macie na walęwtynki piosenkę, żeby nie było potem że jestem nieromantyczna czy coś.



Komentarze

Anonimowy pisze…
no rewelacja a ten spód to taki w am raz że jasny to nie szkodzi ,najważniejsze że smakowal .Tak trzymać
Magda pisze…
dzięki kochana.(wiem że to Ty :))
Nie dziwie się, że ciasto szybko znikło wygląda bardzo apetycznie :D

Popularne posty