Przedszkolne traumy

Bawarka, owsianka, zbożowa kawa.Wystudzona i niesłodka!herbata.
Zimna zupa mleczna, kakao z kożuchem.
Szpinak, zupa owocowa, wątróbka i ryż z jabłkami.
Jakiś taki rozdziabdziany kurczak.
Już puściliście pawia, czy pisać dalej?
Kisielek:) Wodnisty budyń.Brukselka.
Słyszałam też o mortadeli w panierce, ale to nie za mojej kadencji.
Różne rzeczy się wciągało.Były sposoby:mięso można było zagrzebać pod kupką ziemniaków, bo ziemniaków łaskawie pozwalano nie zjeść.Zwiędłe pomidory chowałam po kieszeniach,schabowego obgryzionego z panierki do worka na kapcie  a brukselkę do wielkiej doniczki z palmą (cud że nie wyrosła, bo robiła to prawie cała grupa).
Ale jedna rzecz była taka, którą wspominam z rozrzewnieniem i której nie jadłam od czasów przedszkolnych, a było to naprawdę tak dawno,że aż niemożliwe,że naprawdę.
Marchewka z groszkiem! Wysoka pozycja na liście kulinarnych traum dzieciństwa. W przedszkolu występowała w tercecie z ziemniakami i kotletem mielonym.A u nas w domu dziś (dziękuję Mamusiu!) z kotletem sojowym.
Nie wiem co mnie na tą marchewkę naszło, ale naszło i dobrze zrobiło.
Zdjęcia nie będzie, bo kto choć raz widział marchewkę z groszkiem, ten wie,że nie jest wdzięcznym obiektem do fotografowania.
Sprawa zasadniczo jest prosta.Nie jest to potrawa dietetyczna, tylko dla dzieci z przedszkola,żeby miały siłę hasać, układać klocki i wybijać sobie nawzajem mleczaki.
Bierzemy marchewkę,kroimy ją w kostkę.I niech was ręka boska broni przed
kupowaniem mrożonki marchewka+groszek.Marchewka się nie ugotuje,będzie walić wilgocią,w najlepszym razie bedzie miękka ale gumowa, a groszek w tym czasie zamieni się w papkę zieloną przypominającą kurze gówienko.
Samemu marchewkę kroimy, obywatele.Niestety.Sztuka wymaga poświęceń.
Pokrojoną ową, wrzucamy na rozgrzane lekko masło(Masło to mój ulubiony bohater dnia codziennego), solimy, pieprzymy dolewamy wody.Ona sie gotuje i gotuje, jak woda wyparuje, dolewamy jeszcze.Marchewka ma być miękka i prawie rozpadająca się(jak to w przedszkolu).
Pod koniec akcji, jak poczujecie ze juz jest ok, dodajecie groszek.Może być konserwowy, może być świeży, ale jak jest świeży to wrzucacie go trochę wcześniej.
I na koniec grzech odchudzających się.Zasmażka.No musi być.Na koniec łyżka śmietany.
No na pewno to w dupę idzie, ale nie każe Wam jeść tego codziennie przecież.
Smacznego.

Komentarze

Popularne posty