Ciasto drożdżowe z czereśniami, z dedykacją dla Ewy Chodakowskiej
Tez tak macie, że czekacie na lato jak na zbawienie a jak nadchodzi to jakoś tak łyso? Upał jak fiut, rozebrać się nie ma jak, bo po zimie jakoś tak blado i nieatrakcyjnie.Po zimie i po ciąży!
No i zaczelo sie,powiedziałam sama sobie- tak nie będzie moja panno, żebyś na siebie patrzec nie mogla.
Zaczelam trening z Chodakowska(nie pozdrawiam)
Młodzinka spi, odpalam jutuba, Patrze, 35 minutowy trening.Nie, że od razu killer albo skalpel, normalnie napisano- trening.No to spoko.Dajemy.
Dywan jest, sasiedzi z dolu zamortyzowani.Zdjelam spodnie bo mnie gniotą w pasie i nie tylko.
Czy jestem gotowa? Haaa, kochana Ewo, ja jestem zdeterminowana.
Maszerujemy sobie, jest spoko, całkiem na lajcie 4 pierwsze minuty przebiegły.
Przy pajacach (tak! wciąż jestem w samych majtkach, boże słodki, na co mi przyszło) zapierdoliłam ręką w żyrandol, rozhuśtał się tylko, ale nie spadł. Uśpił moją czujność, spadł za drugim razem.Na szczęcie z papieru.Papierowy księżyc.
Skiping a czy tam b (pamietacie z wuefu?) Płoną mi policzki i drżą łydki, Ewa się uśmiecha, mówi że dam rade przyspieszyć. Oczywiście że dam, jeszcze tylko 10 sekund zostało, Widze ten zasrany, stojący prawie w miejscu licznik w górnym rogu. WIdzę go jak przez mgłę. Udało się. Jestem z siebie prawie dumna, nawet myślę ,ze jeśli nie dam rady więcej, to przecież na pierwszy raz i tak super. Uff, maszerujemy, jest miło serce mi wali i pulsuje mózg, a ona wiecie co mówi? Że kończymy rozgrzewke i zaczynamy. Że kurwa zaczynamy! Za-czy-na-myyy! Przecież to są kpiny, ponieważ ja mam już zawał właśnie teraz.Nie mogę wyzionąć ducha w tak beznadziejny sposób, przy chodakowskiej skaczącej na ekranie, leżąca trupem na dywanie w samych gaciach.
No musiałam to przerwać, chyba mnie rozumiecie.
I kondycja taka jest właśnie. Co z tym zrobić? Nie wiem. O razu mówię, że ćwiczenia odpadają.
Żarty żartami, ale to na serio jest problem. A na problem najlepsze jest drożdzowe ciasto.
Czereśnie są po prostu idealnie letnie. Kojarzą się z wakacjami, z dachem na kazimierzu i pluciem pestkami. Z ogrodem i komarami. Ze starą firanką zawieszoną na gałęzi, żeby przeganiala szpaki.z białymi robakami, o których udajemy, że nie wiemy.
Potrzebujemy
-czereśnie (ja jak zwykle na oko, w tym przypadku to, czego już nie udało sie zjeść)
-2,5 szklanki mąki (zwykła, biała, tucząca jak pies)
-1 całe jajko
-1 żółtko
-4 łyżki cukru (biała śmierć, brrrrr, a kysz!)
-pół szklanki mleka
-1/4 kostki drożdży (nie umiem tego przeliczyć na te suche drożdże, ale na pewno gdzieś ktoś kiedyś to zrobił)
-80 g masła
Drożdże rozpuszczamy w mleku z łyżeczką cukru. Mleko nie może być za gorące! Takie ciepłe, że jak wsadzicie palucha, to jesteście go w stanie tam chwilkę potrzymać :D Odstawiamy na chwilę, w tym czasie roztapiamy masło a żółtko i jajko ucieramy z cukrem.
Wlewamy drożdze z mlekiem do mąki, dodajemy jajka.Wyrabiamy, albo każemy mikserowi.
Jak zaczyna odchodzić od łapy, dolewamy wystudzone masło i wyrabiamy jeszcze raz aż to całe masło tam wtłoczymy. Ja to lubię, ale to straszna babranina jest. Odstawiamy, niech se rośnie, a potem przekładamy do naczynia, w którym będziemy piec, kładziemy na to czereśnie bez pestek i czekamy jeszcze chwile, aż zrobi się puchate.
I kruszonkę można zrobić, jak szaleć to szaleć.
Ja piekłam w 180 stopniach przez jakieś 40 minut, ale to oczywiście ,jak zwykle kwestia indywidualna piekarnika.
No pycha, i na serio, od razu sie odechciewa chudnąć :D
Patrze tak teraz właśnie na tych piłkarzy biegających.Ci to mają zdrowie. Jak kuń. Widzę siebie jak tam biegam w szortach takich.Pełznę raczej, czołgam się gryzę glebę. Smacznego! Pani Ewo, proszę troche odpuścić, jest Pani za chuda.
Komentarze
Drożdżowe z owocami musi być z kruszonką, i musi być latem, ja bardzo popieram.
Osobiście zdążyłam już zrobić i pożreć: z jeżynami (mrożonymi z zeszłego lata, nie liczy się), z rabarbarem i dżemem z mirabelki - dwa (rabarbar niekaloryczny, nie liczy się), z marmoladą z róży i rodzynkami - dwa (z mąki pełnoziarnistej, nie liczy się).
Masz rację, że lepiej rozwiązuje problemy niż ćwiczenia fizyczne, i że odechciewa się chudnąć. Też mam czasem taki idiotyczny zryw, ale kiedy pojawia się okazja na ciacho - od razu umiem sobie wytłumaczyć, że nie muszę poddawać się presji świata, że wcale nie potrzebuję nic zrzucać, że przecież jestem zdrowa i proporcjonalna, i najważniejsze, że ciasto jest PYSZNE, a brak ciasta nie, więc nad czym ja się właściwie zastanawiam.
Cieszę się, że jesteśmy w tym samym obozie i trzymam kciuki, żeby magicznie samo z Ciebie zeszło co byś chciała żeby zeszło! :)
Podziwiam i gratuluję wzajemnie, że potrafisz wygospodarować czas na ciasto i jeszcze na takie fajne posty!
A za owocami krajowymi zatęsknię nawet prędzej, nie mówiąc już o cieście drożdżowym tłuściutkim słodziutkim z kruszonką - bo za miesiąc emigruję do Indonezji na rok+ .
Będę słać przepisy! :)