Tajski rosół z krewetkami



No i co łyso Wam? Tak, było za gorąco.Ale teraz jest znowu za zimno. W ciągu dwunastu godzin temperatura spadła o 20 stopni no i też nie ma lekko, więc co jest lepsze misiaczki? Ciepło czy zimno? Ja tam mówię, że najlepsze jest średnio.

Byłam dziś na Kleparzu, zjadłam morele, kilka rodzajów bundzu (zrobiłam to wszystko niemalże naraz, więc skończyć się może na daleko idących konsekwencjach gastrycznych),  napatrzyłam się na kolorowy świat. Maliny potaniały! Jeżyny są bardziej czarne niż kiedykolwiek, morele jak powiedziała pani sprzedająca "miodziunio" pani kochana. No miodziunio, faktycznie. Można tam kupić nawet prawdziwy parmezan i pecorino! Co prawda 100 zł za kilogram, ale jeśli macie wolną stówkę na przeżarcie, to czemu nie.Dobrze się dzieje w tym mieście, jestem zadowolona. A parę ulic dalej Festiwal Pierogów, grillowane oscypki z żurawiną, zapach dymu, zadowoleni i uśmiechnięci ludzie wpieprzający pierogi na polu. W takie dni lubię Kraków. Żarcie to wspólna rzecz dla wszystkich.Każdy w końcu je, co nie?
No i na tym festiwalu ludzie oprócz pierogów jedli coś jakby rosół,parujący, z pływającymi warzywami i groszkiem ptysiowym. I już wiedziałam czego dziś chcę. Wystarczy, że zrobiło się odrobinę chłodniej i przyszedł czas na zupę.
W szale i głodzie nabyłam
Krewetki tygrysie (mrożone)
puszkę pędów bambusa (tak, wiem, nie mówi się pędy bambusa tylko biegi afroamerykanina)
jedną marchewkę, jedną zieloną paprykę, jedną pietruszkę i kalarepkę
por lub zielona cebulka (jeśli por, to mało, bo wszystko zaraz będzie porowe)
kapusta pekińska (zielone części z dwóch-trzech liści)
zieloną pastę curry
pół papryczki chilli
imbir w proszku (jeśli macie prawdziwy, to tym lepiej), kardamon mielony, czosnek, sól i pieprz
makaron chow mein, albo ryżowy, albo inny błyskawiczny, np. z zupki chińskiej
sos sojowy
Jeśli macie grzybki shitake to też dajcie.

Warzywa kroimy w cieniutkie paski (jest z tym trochę pierdolenia, ale tak trzeba) i podsmażamy na rozgrzanej oliwie z dodatkiem czosnku i przypraw, na to lejemy łyżkę sosu sojowego i dodajemy łyżeczkę pasty curry,  wlewamy trochę wody i mieszamy.Zmniejszamy ogień i dajemy im wszystkim się w spokoju ze sobą zapoznać.
Krewetki wrzucamy do gotującej się wody, dodajemy zawartość patelni.Mieszamy.
Makaron możecie od razu wrzucić do gara z zupą, albo włożyć do miski i tą zupą zalać, tylko wtedy trzeba czekać aż zmięknie. Ostatecznie, jak zupa jest już na talerzu to się ją bierze i je, nawet wtedy gdy makaron jest za twardy.
Czy to możliwe, że idzie jesień? Tak szybko?


Komentarze

Mysza pisze…
Lubię być blisko Twojej Michy!
Magda pisze…
Bardzo mi miło, zapraszam! :)

Popularne posty