Sałatka z kaszą i bobem
Zarzuciła mi Kasia Literka, że obieram bób! A w tamtym roku zarzekałam się, że uważam to za fanaberię. Zrobiłam to, no zrobiłam, ale tylko ze względów estetycznych. Piękny jest, jak jest taki zielony, ładniejszy bez ubrania niż w ubraniu! Jak nikt nie widzi- wpieprzam ze skórą, ale do zdjęcia to wiecie, rozbieramy się.
Dostaję oczopląsu od tych kolorów- pomidory, bób, rzodkiewki, kurki, botwinka wszystko bym zeżarła naraz. Mimo wszystko jednak możliwość wyboru zawsze jest lepsza od jego braku. Tyle możliwości a ja jedna, dupa ma rosnąca -również jedna. Mam się więc na baczności w granicach szaleństwa, oczywiście.Jak zwykle.
Gotujemy kaszę gryczaną, worek jeden. Gotujemy bób - ja miałam tylko pół kilo, ale kilogram też nie będzie za dużo. OBIERAMY (Literko, buziak :) )Szybko się to robi nawet, wbrew pozorom.
Mieszamy razem do wszystkiego. Pół szklanki pestek słonecznika prażymy na patelni (ja lekko zjarałam, bo poszłam cośtam w międzyczasie i polecam zjarać) Dorzucamy do kaszy z bobem, solimy, pieprzymy, dodajemy trochę posiekanych listków mięty.
Powinno przesiedzieć w lodówce chociaż chwilę.
I macie piosenke, w prezencie. Słuchajcie, jedzcie, zrelaksujcie się. Lato jest jedno w tym roku i prawie na pewno będzie za krótkie.
Komentarze