Tarta z kremem cytrynowym (lemon curd)


Prawda, że tęskniliście? Systematyczność nie jest moją mocną stroną, niestety. A coraz częściej podejmuję się wyzwań, które jej wymagają. Ćwiczę więc silną wolę i walczę. Jest jedna rzecz, którą robię systematycznie i bez wysiłku - jaram fajki! I parę innych temu podobnych.Ale bez wysiłku się podobno  nie liczy.
Zróbcie sobie tartę niesezonową, z cytryn dostępnych cały rok. Nie że z truskawek albo rabarbaru, chociaż bardzo warto. Rozwalcie system, gdyż system rozwalać należy i trzeba.
Potrzebujemy wymotać kruche ciasto.Możemy je oczywiście kupić, ale to jakby lizać loda przez szybkę. Lepiej zrobić. Przepis znajdziecie gdzieś tutaj. A konkretnie o tutaj, tyle że zamiast soli do ciasta dajecie pół szklanki cukru.Upieczoną tartę odstawiamy do wystygnięcia.
A oprócz tego

  • 4 cytryny,albo dwie wielkie 
  • 100 g masła (pół kostki) nie dajcie się zbałamucić przepisom, gdzie zamiast masła dodają oliwę z oliwek. To na prawdę nie to samo! Jeśli się odchudzacie, albo masło Was przeraża to zjedzcie sobie sałatę.
  • 1,5 szklanki cukru (no, dużo, dużo ale co zrobić)
  • 4 jajka
Cytryny czyścimy pod gorącą wodą (nie dlatego, że szczają na nie lisy, ale dlatego, że cytryny kupowane w Polsce mają w skórce niestety chemię). Ścieramy skórkę na drobnej tarce, uważając żeby nie dojść do białego, bo białe niedobre.
Wyciskamy z nich sok (potrzebujemy pół szklanki, ale jeśli wyjdzie Wam trochę mniej, albo trochę więcej, to dramatu nie będzie). Skórkę, cukier i sok z cytryn miksujemy ze sobą, aż wyjdzie nam gładka masa. Masę miksujemy z masłem i jajkami (dodając stopniowo po jednym)
Jest bardzo prawdopodobne, że Wam się to zwarzy. Nie wywalajcie do kibla wtedy, kompletnie to olejcie.Może być zwarzone. To co narobiliśmy przelewamy do garnka z dość grubym dnem i gotujemy na małym ogniu.Mieszamy i mieszamy do tej pory, aż uznamy że jest gęste. Jak uznamy, że już gęste, to gotujemy jeszcze chwile, żeby było gęstsze. (moje wyszło za rzadkie, dlatego dbam teraz o Waszą gęstość) Studzimy i wylewamy na upieczone ciasto. Wszystko razem wkładamy do lodówki i czekamy aż się zrobi zimne. 
I na koniec zagadka. SKĄD JA ZNAM TEN SMAK? Smak tego kremu tak mi coś przypomina, że oszaleję, bo nie wiem co.Coś jakby z dzieciństwa chyba. Jakieś słodycze. Wymyśliliśmy ostatnio, że to może być smak cytrynówki. Tylko że cytrynówka nie jest z dzieciństwa raczej...
Liczę na Was. Piec proszę i wypowiadać się. A kto zgadnie, nagrodzony będzie.
Pytanie oczywiście nie brzmi "co ten smak przypomina Magdzie", ale do czego to podobne jest tak w ogóle. Także tego.Konkurs jakby.


Komentarze

Klaudia pisze…
Cytrynowa- pycha :)
Karmel-itka pisze…
taka żółciutka, optymistyczna, wesolutka!
Anonimowy pisze…
jeszcze nie robilam ale jadlam i dziwi mnie skąd ta gęstośc jak tu ani grama mąki i to jest dla mnie zagadką
Anonimowy pisze…
a pyszniutka slodzutka ,kwaśniutka Super
Lemoniada pisze…
Ten smak (i konsystencja trochę też) przypomina cytrynową mambę!! Może Tobie też? ;)
Magda pisze…
Dokładnie to jest to!!!! Cytrynowa mamba!

Popularne posty