Zupa brokułowa.



Wizyta na poczcie i w przychodni w ciągu jednego dnia może doprowadzić człowieka na skraj rozpaczy. Przyznaję, że zmienia się to wszystko trochę na lepsze, panie za szybką są coraz bardziej uprzejme, uśmiechnięte, służące pomocą i jest ogólnie jakże europejsko. 
Ale ludzie, prywatni, zwykli interesanci-to chyba nie zmieni się już nigdy…Widocznie życie tak nas kopie po dupach, że mamy o to pretensje do wszystkich wokół...
Wchodzi na pocztę starsza pani. Z daleka widać, że to babcia- zadymiara- od progu rozgląda się gdzie ta dziura w całym? bo nie ma tak, żeby nie było dziury!Coś tu się zaraz znajdzie, żeby zadymić. Parasolka na krześle leży czyjaś, usiąść nie dajo! Proszę siadać. Ale chamstwo się panoszy. Sadza dupsko, sapie. Siedzi równiutkie 5 sekund, rozgląda się szukając czy jest może coś jeszcze? Po czym wychodzi obrażona. Pewnie tym razem do przychodni, może tam uda się rozpętać zadymkę nieco większą?
Nie wydaje Wam się, że w wykonanie czynności uśmiechnięcia się wkłada się znacznie mniej energii niż w opierdalanie się nawzajem na każdym kroku? Niż w wpychanie się w kolejkę, potrącanie się łokciem, szukanie dziury w całym wszędzie, gdzie się wejdzie? O ile prościej byłoby zmilczeć, zamknąć się po prostu? No o wiele prościej.I przyjemniej.
Spróbujcie czasem.
Zostałam obdarowana brokułami.Tak po prostu, bez powodu- niektórzy dostają kwiaty, a ja dostałam brokuły Prosto z serca. I ziemi.
Ugotowałam jednego w rosole (wrrrróć, w bulionie, bo był bezmięsny) nasypałam mu tymianku, pieprzu i czosnku, zmiksowałam i taka to zupa powstała. Całkiem w porzo. Możecie zrobić w piekarniku grzanki z parmezanem i wtedy będzie już wypasik.
Zielooooono mi!



Komentarze

Popularne posty